Pt 05.10 Bilans tygodnia.
-
DST
65.00km
-
Czas
03:50
-
VAVG
16.96km/h
-
Aktywność Jazda na rowerze
Nd 30.09 STOP Rangóry
-
DST
171.00km
-
Czas
08:39
-
VAVG
19.77km/h
-
Aktywność Jazda na rowerze
Tak dawno tam nie byłem, że nie mogłem sobie przypomnieć czy Rangóry od góry, czy Rangury bo kangury.
Pozytywnie zakręceni.
Radek się przymierza.
Dzień chłopaka.
Wietrznie nad zalewem.
Tylko jeden dał się znaleźć.
Przed zachodem.
Po zachodzie.
Pt 28.09 Bilans tygodnia.
-
DST
78.00km
-
Czas
04:10
-
VAVG
18.72km/h
-
Aktywność Jazda na rowerze
Nd 23.09 Kruklanki powrót.
-
DST
206.50km
-
Czas
10:52
-
VAVG
19.00km/h
-
Aktywność Jazda na rowerze
Karty na ostatni dzień rajdu zdecydowanie rozdawała pogoda. Jeszcze
przed wyjazdem z Elbląga prognozy nie napawały optymizmem. Codziennie
zapowiadano deszcze, burze z piorunami i gradobicia. Dosłownie jakbym czytała
jakiegoś tabloida czy słuchał lidera opozycyjnej partii.
Do soboty prognozy się zupełnie nie sprawdziły, ale niepokój
pozostał. Nadal straszyły silne opady w niedzielna noc, co przy niższej
temperaturze nie jest zbyt przyjemne. No cóż jestem raczej niedzielnym turystą
a niżeli masochistą.
Z żalem wielkim postanowiłem, że jednak nie wezmę udziału w
ostatnim dniu rajdu. Pojechałem tylko na zbiórkę, przygotowany do dalszej
drogi. Pożegnałem kogo się dało, popatrzyłem na podziękowania, dyplomy i
suweniry i z żalem odprowadziłem wzrokiem odjeżdżającą ekipę. Mam nadzieję, że
za rok też się uda tutaj zawitać.
Początek jazdy w kierunku Giżycka utwierdził mnie jednak w
przekonaniu, że to była dobro decyzja. Piździło strasznie, a przede mną wiele
kilometrów jazdy pod wiatr.
W Giżycku pozwoliłem sobie na chwilę zwiedzania, po czym
pomyliłem drogę i kawałek trzeba było pokonać po szutrach. Najpierw był lekki
wkurw, ale uznałem, że ta nawierzchnia jest wiele lepsza od GV więc po co te
nerwy. Za to widoki były przepiękne.
W Kętrzynie napotkałem lekki deszczyk, który zatrzymał mnie
w bramie jednej z kamienic na jakieś poł godziny. Akurat czas na zjedzenie
drugiego śniadania.
Do Jezioran ciągle pod wiatr i pod górki. No a potem było już
tylko lepiej. Z wieczorem wiatr stawał się coraz słabszy, a podjazdy zamieniły
się na zjazdy. Temperatura też znośna chociaż jednak w Miłakowie postanowiłem się
nieco cieplej ubrać.
Do domu dotarłem około 23:10. Dwadzieścia minut później solidnie
się rozpadało. Uff!
Podziękowania dla Mariusza za troskę (telefonicznie
sprawdzał, czy jeszcze się turlam) i dla Sylwka za transport sprzętu biwakowego
(było mi znacznie lżej = szybciej).
Pożegnania i podziękowania.
Wyjazd na trasę.
Giżycko
Krzyż św. Brunona.
Nie planowany szuterek.
Nie planowany był też dłuższy postój.
Dobre Miasto
Jak jeszcze się komuś nie znudziło to reszta fotek jest poniżej:
RESZTA FOTEK
So 22.09. Szlakiem Mazurskich Legend XII_d2.
-
DST
121.50km
-
Czas
06:34
-
VAVG
18.50km/h
-
Aktywność Jazda na rowerze
Drugi, główny dzień rajdu zebrał najwięcej uczestników. Dojechali
między innymi Kasia z Mariuszem dzięki czemu zrobiło się bardziej swojsko i
radośnie. Odwiedziliśmy kilka ciekawych miejsc wzbudzających u niektórych pewne,
nie zawsze dobre, emocje oraz kilka
wzbudzających te jedynie dobre.
W pogodzie nastąpiły pewne zmiany. Zrobiło się nieco
chłodniej, za to słońce i chmurki zapewniły piękne widoki.
Ostatnią atrakcją wspólnej jazdy był przejazd Prostą Diabelską,
czyli czterokilometrowy odcinek prostej, leśnej drogi zapewniający osiąganie
znacznych prędkości. Fajna jazda, choć zdecydowanie za krótko.
Po pożegnaniu na ostatnim postoju ruszyłem ponownie w
kierunku Puszczy Boreckiej. Plan był nieco inny ale ostatecznie dotarłem do miejscowości
Czerwony Dwór i Mazury. Powrót drogą wojewódzką ze względu na brak mostu na
rzece Ełk, niestety już po ciemku. Do Kruklanek zdążyłem akurat aby zrobić
niezbędne wieczorne zakupy i odwiedzić bal rowerzystów.
Czas na wspólną fotkę czyli Kaliningrad w akcji.
Chmurki dodają uroku.
W zeszłym roku był tylko projekt.
... :)
Czas na wspólny posiłek.
Prosta diabelska.
Zanosiło się.
Ku zachodowi.
Jednemu się zostało.
Tancory.
Pt 21.09. Szlakiem Mazurskich Legend XII_d1.
-
DST
104.50km
-
Czas
06:23
-
VAVG
16.37km/h
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzień piękny, słoneczko grzeje od rana. Śniadanko,
pakowanie, kilka fotek i w drogę. Szybko docieram do bazy, przepak, kąpiel,
zakupy i już jestem na zapisach. Ludzi jak na piątek dosyć dużo, większość
znana z poprzedniej edycji i innych rajdów. Krótkie powitanie przez
organizatorów i ruszamy w trasę. Dzisiejszym celem Będą Banie Mazurskie. Jazda
jak to na takich imprezach bywa standardowa. Trochę wygłupów na trasie i chwile
czekania na Maruderów. W Baniach odwiedzam miejsca znane mi jedynie z
internetowych opowieści, budkę z kultowymi lodami i miejsce gdzie podobno
serwują pyszne kartacze. Przyjdzie kiedyś czas aby tego spróbować.Za to dziś organizator serwuje pyszny bigos.
Po posiłku wracamy do Kruklanek gdzie każdy ma czas wolny.
Ja wykorzystuję go do objechania jeziora Gołdopiwo, przez to po raz trzeci
przejeżdżam nad Sapiną.
Wieczorem jeszcze krótki, wspólny wypad do miejsca
związanego z mazurską legendą plus małe szwendanko po wsi.
Dzień bardzo udany.
Na rozstaju dróg.
Pan śluzowy płynie do roboty.
Rajdowcy na starcie.
Ałć!
Witkowe opowieści.
Widok z trasy.
Lody w Baniach.
Wieczorne Gołdopiwo.
Latarkowcy w trasie.
Nocna plaża w Kruklankach na długim czasie.
Czw 20.09 Kruklanki dojazd.
-
DST
222.00km
-
Czas
10:30
-
VAVG
21.14km/h
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wyjazd wczesny 6:30, na miejscu około 20:50.
Do Bartoszyc przejazd techniczny bez zdjęć czy nawet
zbytniego rozglądania. Pomimo tego fajnie było spojrzeć na poranne mgły nad Pasłęką, czy wiewiórkę
dźwigającą ciężkiego orzecha.
W Bartoszycach pierwszy postój, małe zakupy i wbijam się na
szlak Green Velo. Od razu wpadam na drogę z serią wysokich krawężników co
wywołuje naturalna reakcję powtarzania niecenzuralnych słów przy każdym
przejeździe. Jednak mimo tego miło powtórzyć i utrwalić fragment wiosennej
wyprawy.
Spokojnie przyglądam się mijanym miejscowościom i
fotografuje co ciekawsze miejsca. Mam na szczęście lekką nadwyżkę czasu i nadal
wspaniały wiatr w plecy. Najwięcej czasu spędzam w Srokowie, który już
poprzednim razem bardzo mi się spodobał.
O 16:30 docieram do Leśniewa gdzie zaczynam właściwą
wycieczkę zaplanowaną na ten dzień.
Dzięki stronie podróżerowerowe.info miałem sposobność
zapoznania się z propozycja ciekawej trasy, którą teraz chciałem wykorzystać.
Na pierwszy rzut idzie śluza Leśniewo Górne plus szlak wzdłuż
Kanału Mazurskiego. Śluza robi wrażenie swoim ogromem. Wokół nie ma ani żywej
duszy więc spokojnie mogę się upajać tym widokiem. Próbuję sobie wyobrazić
barki o wyporności 250ton płynące tym kanałem.
Szlak wzdłuż kanału to w zasadzie wąska ścieżka biegnąca
nasypem. Jest trochę korzeni i trochę błotka, a ciężki bagaż nie ułatwia jazdy.Po drodze poza kanałem podziwiam pozostałości infrastruktury takie
jak przyczółki mostów, zapora czy w końcu most kolejowy po którym
przedostaję się na drugą stronę.
Nad jeziorem Przystań kończę spotkanie z Kanałem Mazurskim i
ruszam w kierunku Mamerek. Tutaj niestety wielkie rozczarowanie. Oczywiście
ludzi zero, przez co zwiedzanie mogłoby być przyjemne. Jednak przez mój krótki
pobyt miałem wrażenie wielkiego bałaganu i tandety. Dopełnieniem tego okazał
się trochę śmieszy a trochę straszny „uboot”.
W drodze do Sztynortu zastaje mnie zachód słońca. Szybko korzystam
wiec z uciekającej jasności i odwiedzam jeszcze
pałac i port jachtowy. W dniu dzisiejszym to jedyne miejsce tętniące życiem na
koniec wakacji.
W Pozedrzu robię wieczorne zakupy tuż przed zamknięciem
sklepu i jadę szukać jakiegoś miejsca na nocleg. Gdy już prawie znajduję to
trafiam na strefę wycinki drzew, kilka km dalej jest już spokojnie i rozbijam
się na spoczynek.
Przedostatnia ciepła noc w tym roku zostaje wykorzystana na
biwak. Super!
Bartoszyce, most kolejowy nad rzeką Łyną.
Smętna uliczka w Sępopolu.
Most nad rzeką Guber
Na trasie Barciany - Srokowo (poza GV).
Ratusz w Srokowie.
Śluza Leśniewo Górne.
Zapora na kanale.
Po koleji.
Smętne Mamerki.
Port w Sztynorcie.
Pora spać, felcik już pod kołderką.
Śr 19.09. Bilans tygodnia.
-
DST
37.00km
-
Czas
02:03
-
VAVG
18.05km/h
-
Aktywność Jazda na rowerze
Powinna być latarkowa środa, zamiast jest bilans tygodnia. No cóż, taki krótki tydzień.
So 15.09 Bilans tygodnia.
-
DST
53.50km
-
Czas
03:13
-
VAVG
16.63km/h
-
Aktywność Jazda na rowerze
No i to jest wszystko na ten tydzień. Czas jesiennych zwiech uważam za rozpoczęty, niestety.
Nd 09.09 Witoszewo.
-
DST
153.50km
-
Czas
07:14
-
VAVG
21.22km/h
-
Aktywność Jazda na rowerze
Sympatyczne popołudniowe kręcenie przy pięknej pogodzie. Chociaż po zachodzie słońca nagły spadek temperatury jest.
Jezioro Witoszewskie, dobre miejsce na biwak.