pawlik prowadzi tutaj blog rowerowy

Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2015

Dystans całkowity:628.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:32:15
Średnia prędkość:18.23 km/h
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:104.67 km i 6h 27m
Więcej statystyk

EDK

  • DST 40.00km
  • Aktywność Chodzenie
Piątek, 27 marca 2015 | dodano: 07.04.2015

Być może byłem ostatni, ale doczłapałem się jakoś.



Zdjęcie pożyczone z wyjścia na trasę.




Stegna z Morsami

  • DST 132.00km
  • Czas 07:32
  • VAVG 17.52km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 22 marca 2015 | dodano: 25.03.2015

Jak co roku w bałtyckich wodach kończy swój marny żywot niejaka Marzanna żywcem spalona przez żądne krwi Elbląskie Morsy mszczące się w ten sposób za zakończenie sezonu kąpieli.
Temu ciekawemu zjawisku od kilkunastu lat przyglądają się z ciekawością rowerzyści z różnych zakątków dla odmiany rozpoczynających nowy sezon na dwóch kołach.Wszystko to za sprawą niejakiego Dareckiego ESR dziś niestety wielkiego nieobecnego. Ja miałem zaszczyt uczestniczyć w tym niecnym procederze po raz czwarty.
Co prawda w tym roku frekwencja nie powaliła. Zebrało się zaledwie około trzydziestu osób, ale i tak warto było się wybrać choćby dla tych kilku dawno nie widzianych twarzy. Sposobów na dotarcie do morsowni Stegna było wiele, niektórzy podróżowali już od 6 rano z Mariuszem twardym morsem nie zrzeszonym na czele.
Ja wybrałem ten tradycyjny, czyli z całą wesołą gromadką.
Na plaży mnóstwo ludzi zarówno morsy z Elbląga i innych zaprzyjaźnionych klubów, jak i ich kibice. Było ognicho, orkiestra tańce i hulanki.Wiatr też hulał na tyle skutecznie, że powoli ludzi zaczęło ubywać z plaży Ja też nie czekając już na rozgrzanego kąpielą Mariusza ruszyłem powoli w kierunku Krynicy. I tak odwiedzając co niektóre poniemieckie okopy i kontestując kormorany zakładające gniazda w rezerwacie po niemalże pięciu godzinach osiągnąłem cel. Może to śpiew ptaków, błękitne niebo nad głową, a może szum fal sprawił, że ten sposób podróżowania po mierzei bardzo przypadł mi do gustu. Na miejscu szybkie uzupełnienie prowiantu i tym razem żwawym tempem do domu bo ziąb mocno przeszywał palce. W powrocie pomagał wiatr który udał się na wieczorny odpoczynek i w żadnym kierunku nie utrudniał jazdy.



Mors z kibicami.


Poniemieckie transzeje.


Jedno z bardzo wielu gniazd.


widoczki


Nowe w Krynicy.











Eg miasto

  • DST 21.50km
  • Czas 01:08
  • VAVG 18.97km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 20 marca 2015 | dodano: 24.03.2015

Wyjazdy zakupowe po mieście.



Miłakówka

  • DST 129.00km
  • Czas 06:59
  • VAVG 18.47km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 15 marca 2015 | dodano: 18.03.2015

Trasa: Elblag-Pasłęk-Surowe-Warkały-Głodówka-Podągi-Dobry-Młynary-Elbląg

Wyjazd na dawną linię kolejową Morąg-Orneta i rzekę Miłakówkę.

Asfaltem do Pasłęka, potem wzdłuż trasy MTB do Gołąbków i Surowe, Grądki.
Dalej przejazd szlakami Kanału Elbląskiego do Markowa. Ze Strużyny kierunek na Warkały i po pierwszym przejeździe przez Miłakówkę kierunek na Miłakowo. Tam chwilę pozwiedzałem teren po byłej stacji kolejowej. Następnie po szlaku kolejowym udałem się w kierunku Głodówki.

Miłakowo - budynek dworca.


Przepust pod nasypem, niestety już zamieszkały;)


Ten sam przepust. Po stanie cegieł i zaprawy można by przypuszczać, że to nowy obiekt, a linię oddano do użytku w 1894r.
To się kiedyś budowało.



Pierwszy most na Miłakówce, widok z góry. Wbrew pozorom mosty nie łatwe do zauważenia zwłaszcza latem.



Leśne stwory.



Drugi most na Miłakówce.

Przed wyjazdem poczytałem trochę o pozostałościach elektrowni wodnej na Miłakówce i spróbowałem odnaleźć to miejsce. Teren zalesiony, opanowany przez wszędobylskie bobry. Po wycięciu wszystkich krzewów i mniejszych drzewek wzięły się za konkretne drzewa. Patrząc co one wyczyniają jakoś sympatii do tych zwierzątek nie czuję.





Wycięte drzewa
                           
                                                    Pora na większy kaliber.             

W końcu dotarłem do pozostałości elektrowni. Mimo fatalnego stanu konstrukcja robi wrażenie. Ciekaw jestem dlaczego teraz nie wykonuje się takich konstrukcji. Nie jest to opłacalne czy machina urzędnicza i te sprawy?


Pozostałości po elektrowni.


Nie starczyło czasu na główny cel wyprawy. Po zmierzchu nie było sensu pchać się w to miejsce, ale za to będzie powrót i kolejna wycieczka.



Dobrocin

  • DST 121.50km
  • Czas 07:03
  • VAVG 17.23km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 8 marca 2015 | dodano: 10.03.2015

Trasa: Elbląg-Kwitajny- Piergozy (RIP)-Tulno-Chojnik-Kamionka-Dobrocinek-Dobrocin-Małdyty-Marzewo-Buczyniec-Jelonki-Krzewsk-Eg
Wyjazd miał być nieco inny, trochę dłuższy, skończyło się na spacerku przyrodniczo-krajoznawczym. Drugi raz zapuściłem się w trójkąt bermudzki pomiędzy Pasłękiem, Kwitajnami a Zielonką Pasłęcką. Jest to obszar w którym zniknęło większość zabudowań gospodarczych i dróg poprowadzonych niegdyś pomiędzy nimi. Dzisiaj do kolekcji mogę dopisać też znikające mosty.
Postanowiłem sobie w ramach akcji –tą drogą jeszcze nie jechałem –odwiedzić miejscowość Piergozy, a raczej to co z niej pozostało. To teraz już wiem, że nic nie pozostało i raczej nie warto tam się zapuszczać, ale że by to wiedzieć trzeba było tam dotrzeć.
Pierwsza przeszkoda do zwalony most. Przedwojenni budowniczowie tej konstrukcji zapewne nie przewidzieli tak długiego jej użytkowanie. Dopóki hulały po nim Ursusy i zaprzęgi konne do jeszcze się trzymał. Jak się zabrali za niego leśnicy wywożący drzewo z lasu to nie wytrzymał i pękł. Kręcą się od czasu do czasu po naszych pięknych polach i lasach coraz częściej dochodzę do wniosku, że mosty i drogi to jakiś burżuazyjny wynalazek. Po co to budować i utrzymywać skoro można pojechać po polu, a na przeprawę rzeki jakiś bród tez się znajdzie. Dopóki droga wiedzie przez las jest dobrze, leśnicy tu akurat zadbali o nawierzchnię. Gdy tylko las się skończył ślad po drodze zniknął, bo nie używana zupełnie zarosła. Docieram w końcu do Piergozy i to rozczarowanie. Jedyny ślad po miejscowości to szpaler drzew, resztki fundamentów i kupy gruzu obrośnięte grubą warstwą mchu. Ktoś bawił się w wykopaliska i zostawił dla potomnych kawałek niemieckiego hełmu i korbę ze starego roweru. Jest cieplutko i cicho, a ja obserwuję obudzoną przyrodę. Nieopodal z krzaków wybiegł duży dzik zaniepokojony moja obecnością, kawałek dalej wylądowała para żurawi. Jeszcze latają w kluczach, ale powoli rozdzielają się w poszukiwaniu swojego miejsca. Powoli wędrując polami, błotko się lepiło do opon i butów, docieram do Kronina. Stąd już eleganckimi drogami jadę do Chojnika i Dobrocinka. Chciałem jeszcze odszukać Kozią Wólkę ukryta gdzieś w lesie, ale tym razem się nie udało.
Powrót asfaltem przez Małdyty z zahaczeniem o myśliwska wiatę w okolicy Buczyńca. tamtejsze leśne drogi przez leśników rozjechane okrutnie.
Spokojny powrót do domu przez Krzewsk, zakończył dzisiejszą wycieczkę.




Odnowiony kościół w Kwitajnach.




Nie wytrzymał. Zarwany most na rzece Sała.


Jezioro Tylne.


To po środku to droga.



                                                             Przerośnięty żywopłot.  



Gruzowisko.

                                                                                     Wykopki.




Para hałasujących żurawi.


Forma przestrzenna.


                                                                      Po lewej polna droga.





Sarna z obstawą.



To ja już wolę po polu.


                                                 Tulno, dawny cmentarz ewangelicki.



Droga na Kamionkę.



Leśna strefa ruchu.




                                                                                                   Po powrocie.







Śladami szwadronu „Żelaznego”

  • DST 184.00km
  • Czas 09:33
  • VAVG 19.27km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 1 marca 2015 | dodano: 03.03.2015

Zaczęło się źle, bardzo źle.
Podczas wieczornego uzbrajania roweru przy okazji zakładania łańcucha wyszło na jaw, że łożysko w lewym suporcie jest zapieczone i korba ledwo się kręci. Jakby tego było mało z bębenka dobiegały jakieś podejrzane szmery. Po rozkręceniu okazało się, że jedna ze sprężyn trzymających zapadki jest pęknięta. Łożyska suportu też nie dało się reanimować i tak zrezygnowany po pierwszej w nocy przygotowałem drugi rower.
Prognozy nie przewidywały najlepszej pogody: dżdżysto, pochmurno i wietrznie. Jakoś nic się specjalnie nie sprawdziło. Wiaterek nie przeszkadzał, słoneczko pięknie przyświecało przez większość dnia, a deszczyk pokropił okazyjnie podczas powrotu.
Zainspirowany wycieczką Jurka M. sprzed trzech lat (!), w której nie dane mi było wówczas uczestniczyć postanowiłem uczcić Dzień Żołnierzy Wyklętych odwiedzając miejsca pobytu ppor. Badochy „Żelaznego” na Powiślu.
Pierwszy postój w Waplewie Wielki gdzie w dworku Sierakowski powstaje muzeum. Dworek pięknieje z każdym rokiem, a w tym ma być jego oficjalne otwarcie.


Dwór w pełnej krasie.

Nieopodal Waplewa znajdują się Tulice. Tutaj rozpoczyna się historia ostatniego epizodu z życia dowódcy szwadronu „Łupaszki”.
Nie będę tu powielał całej historii. Kto chce może przeczytać na przykład tu:


Dom w który stacjonowali żołnierze chwilę przed potyczką…


… i świeżutka tablica upamiętniająca to wydarzenie.

Po leśnej autostradzie, kieruję się do Starego Targu. Tam też odnajduję ślady bytności szwadronu na budynku posterunku MO przy ulicy 22-lipca. Ulicą gen Świerczewskiego jadę na Tropy z zamiarem dotarcia do Zielonki. Żeby był ciekawiej wybieram podróż koleją, a właściwie jej pozostałością, czyli nasypem linii łączącej dawniej Malbork z Morągiem.


Tablica w Starym Targu.


Polskie Koleje Państwowe,  w oddali widoczna Jodłówka

Przed Zielonkami odnajduję tajemniczą kaplice w szczerym polu, niestety jej stan jest opłakany.

cytat za Marienburg.pl "Bardzo ciekawe miejsce o burzliwej i smutnej historii. Igły przed wojną było średniej wielkości wioską o liczebności 92 mieszkańców, ze stacją kolejową, obecnie mieszka tam jedna rodzina. Grobowiec znajduje się na szczycie wzniesienia, jest budowlą zniszczoną, zdewastowaną, w wyniku działalności złomiarzy usunięte zostały wszystkie elementy metalowe w wyniku czego doszło do zawalenia budowli oraz zniszczenia stropu do krypty. Zabalsamowane ciała zostały wywleczone z grobowca a cynowe trumny rozkradzione. Wszystko co miało wartość w tym grobowcu zniknęło: krzyż, kraty ozdobne, posągi. Strop na stalowych legarach do krypty zniszczony, wnętrze zagruzowane. Wokół grobowca wg starych map powinny być groby służby, jednak wszystko jest zniszczone i zdewastowane Dewastacje rozpoczęli pracownicy sezonowi PGR, jednak największych zniszczeń dokonała osoba, która miała się opiekować tym miejscem, łącznie z wycinką drzew wokół grobowca. Przy wycince ostatniego drzewa, osoba ta zginęła przygnieciona nim - symboliczna zemsta pochowanych w tym miejscu. "

Dojeżdżam do Zielonek gdzie odnajduję pamiątkowa tablicę.


Potem już szybko do Czernina, gdzie w dawnym pałacyku rodziny Donimirskich ppor. „Żelazny” poniósł śmierć trafiony odłamkiem granatu. Tablica upamiętniająca to zdarzenie znajduje się na ścianie pobliskiego kościoła.


Jeszcze tylko rzut oka na dom w którym przebywał major „Łupaszko” w Zajezierzu koło Sztumu i szybciutki powrót do domu.



Feniks z popiołów na trasie do domu.


Rondo Żołnierzy Wyklętych w Elblągu.

Cieszę się, że dane mi było samemu odwiedzić te miejsca z dala od medialnego szumu i niepotrzebnych dyskusji. Może za rok dla odmiany zobaczę jak wyglądają oficjalne uroczystości w Gdańsku.

Więcej fotek tutaj:
Śladami szwadronu ppor. ŻELAZNEGO