Pt. 16.09 Bilans Tygodnia
-
DST
34.50km
-
Czas
02:42
-
VAVG
12.78km/h
-
Aktywność Jazda na rowerze
Śr. 14.09 LŚ Kadyny
-
DST
47.50km
-
Czas
02:16
-
VAVG
20.96km/h
-
Aktywność Jazda na rowerze
Pysznie jak zwykle.
Zwłaszcza, że towarzystwo dopisało zacne.
Nd. 11.09 Targi Stare Pole.
-
DST
71.00km
-
Czas
03:45
-
VAVG
18.93km/h
-
Aktywność Jazda na rowerze
Towarzystwo dopisało wyśmienicie, pogoda także.
Było pysznie!
Krzyś w opałach.
So. 10.09 Kajny (taran wodny)
-
DST
185.00km
-
Czas
08:15
-
VAVG
22.42km/h
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wycieczka z tych naj naj najfajniejszych które będę bardzo
długo wspominał. Takie coś trafia się ze dwa, trzy razy do roku. Tym razem to
dzięki moim mentorom z czasów raczkowania rowerowego.
Dzięki Wam było świetne!
A gdybym kiedyś był w moim najbardziej marudnym nastroju to
i tak nie miałbym się do czego doczepić. Perfekcja na 101%
To moja Ukochana Warmia.
Prawie u celu.
Piękny drewniany dom z 1856 roku.
Jesteśmy u celu. Taran wodny w akcji.
Chwila dla ochłody.
Wisienka na torcie, choć nie planowana.
Kalwaria Warmińska w Głotowie.
Trzeba tu wrócić!
Kwitnąca magnolia, wersja wrześniowa.
Kilka dodatkowych fotek TU.
Pt. 09.09 Bilans Tygodnia
-
DST
67.00km
-
Czas
04:58
-
VAVG
13.49km/h
-
Aktywność Jazda na rowerze
Śr. 07.09 Latarkowo
-
DST
42.50km
-
Czas
01:55
-
VAVG
22.17km/h
-
Aktywność Jazda na rowerze
Ząbrowska latarkowa środa z degustacją w tle.
So. 03.09 Szymbark-Karnity
-
DST
171.00km
-
Czas
08:18
-
VAVG
20.60km/h
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wspaniały wyjazd w świetnym towarzystwie.
Szybko i sprawnie.
Po raz pierwszy odwiedziłem zamek w Szymbarku. Bardzo
ciekawe miejsce, warte zobaczenia. Szkoda, że nie udało dostać się do środka.
Przy kamyczku Wilhelma.
Zamek ze smutną historią w nie całej okazałości.
Rzeźby z pałacu w Kamieńcu.
Mi tak gorąco nie było.
Zieleniny pełno, a dla głodnych turystów nic.
Już prawie w domu.
Pt. 02.09 Bilans Tygodnia
-
DST
22.00km
-
Czas
01:40
-
VAVG
13.20km/h
-
Aktywność Jazda na rowerze
Śr 31.08 LŚ Tolkmicko
-
DST
57.50km
-
Czas
02:33
-
VAVG
22.55km/h
-
Aktywność Jazda na rowerze

Ułamek sekundy po zachodzie Słońca.
Wt. 30.08 Podlasie d. 4
-
DST
52.00km
-
Czas
03:57
-
VAVG
13.16km/h
-
Aktywność Jazda na rowerze
Podlasie dzień czwarty Supraśl i okolice.
Trzeci dzień pobytu na Podlasiu nie był rowerowy więc
pomijam go we wpisie.
Czwartego dnia byliśmy w Supraślu. Już przed wyjazdem podglądając
miejscowość przez mapy Google od razu nabrałem do niej sympatii. W
rzeczywistości jest o wiele lepiej i trzeba to zobaczyć na własne oczy. Żadne
zdjęcia tego nie oddadzą, zwłaszcza nie pozwolą poczuć klimatu tej małej
uroczej miejscowości.
Dopiero tu poznaliśmy smak lokalnych smakołyków. Co prawda w
wydaniu komercyjnym niemniej jednak było pysznie.
Supraśl wybraliśmy z uwagi na muzeum ikon. Miał być też bazą
wypadową do Sokółki, ale ją już odwiedziliśmy poprzedniego dnia.
Spokojnie więc udaliśmy się do muzeum ikon. No nie do końca
spokojnie bo rowery zostały na zewnątrz z pełnymi sakwami i spięte cieniutką
linką z Lidla.
Muzeum polecam każdemu. W multimedialnej formie
przedstawiona jest historia ikon i szerzej całego prawosławia. Obok znajduje
się gotycka cerkiew obronna też warta uwagi. Ciekawostka jest fakt, że
większość eksponatów stanowi darowizna obywateli polskich, białoruski i innych
nacji przekazany poprzez funkcjonariuszy Urzędu Celnego na rzecz Skarbu
Państwa.
Na zorganizowanym pokazie spędziliśmy ponad godzinę. Nawet
nie wiem kiedy to minęło.
Po muzeum zjedliśmy fajny obiad w dawnej stołówce szkolnej i
w końcu na szlak.
Jeden z eksponatów muzeum.
Po twardy duktach leśnych w okolicy Narewki tu nie nazbyt
miłe zaskoczenie. Przy ograniczonych czasie do zmierzchu jazda była spowolniona
sypkim piachem występującym na drogach. W normalnych warunkach to atrakcja,
tutaj trochę przeszkadzało.
No ale jak się wybiera na trasie takie miejscowości jak
Krzemienne, gdzie faktycznie jazda była po tłuczonych krzemieniach; Konne, gdzie
dukt był poorany końskimi kopytami, czy
Kopna Góra w okolicy której piachu było więcej jak na plaży to nie ma się co
dziwić.
Znaczną część trasy przebyliśmy Szlakiem Powstania
Styczniowego 1863. Tzn. według mapy tylko fragment trasy miał przebiegać tym
szlakiem, jednak po jej wydaniu zmieniono jego przebieg.


Leśni powstańcy.
Bardzo urocze miejsce chociaż nie do końca bo na pobliskim drzewie zawisło
trzech z nich. Daszki też się przydały żeby przeczekać przelotny deszczyk.
Cały wyjazd przebiegał po puszczy Knyszyńskiej. Część trasy
prowadziła szlakiem pieszym i miałem obawy o możliwość jego przebycia. Znowu
kłaniają się lokalne doświadczenia. Lubię szlaki piesze bo można łatwo
zabłądzić i przy okazji odnaleźć coś ciekawego, ale w naszym regonie są
zazwyczaj trudne do przebycia. Natomiast ten na które trafiliśmy były świetnie
oznakowane, wyposażone w wiaty, nawierzchnia przygotowana do ruch kołowego.
Miłe zaskoczenie.
Po drodze nowa mini cerkiew w
miejscowości Łaźnie. Trochę jak z bajki.
Za to pszczoły są poważniejszych
rozmiarów.
Renia na trasie
Pozostałości torów po dawnej kolejce
wąskotorowej. Z blisko 150km tras została jedna linia dla turystów o długości
aż 8km.
Obawiając się o nastanie zmierzchu w lesie lekko
zredukowaliśmy trasę i udaliśmy się w drogę powrotną.
Jeszcze tylko pożegnanie z Podlasiem w Supraślu nad
Supraślą, rowery na pakę i 350km do domu tym razem za kółkiem.

